Najpopularniejsze posty:

wtorek, 10 lutego 2015

PARADOKS DISCO- POLO

To jest tak. Ok. Mamy taki fajny czas, w którym tworzy się piosenki ala disco polo wykorzystując jednocześnie twierdzenie, które po kilkunastu latach pozwala na nabranie dystansu- "nikt się nie przyzna, że słuchał disco polo, ale tak naprawdę każdy to robił" Emotikon winkNa pewno twierdzenie to jest prawdziwe, bo słuchamy to, co aktualnie jest dostępne. A tym bardziej ujawnia się to na:1. weselach, 2. imprezach i 3. koncertach. Wesela od imprez różni jedno. 1. Wesela- leci disco polo. Młodzi mówią- o nieee, na pewno dj wybrał tą muzykę ze względu na starsze pokolenie cioć i wujków, którzy tylko przy tym potrafią się bawić (szczególnie wujkowie hehe), ale spoko, niech leci. Pokrzywię się trochę, jakoś przetrawię. Jednocześnie jak ta ładna dziewczyna uwolni się w końcu z objęć wujka Władzia w tańcu z akompaniamentem "serduszka małe dwa", to na pewno wezmę się na odwagę i zatańczę z nią, nawet przy disco polo. Ok. Potem w miarę upływu czasu jest taki moment, że nie jest istotne, co "dj" puści - "cztery razy po dwa razy", "sąsiadka", "pszczółka maja", "wolność i swoboda", "jesteś szalona", "daj mi tę noc", "bara bara, bara, riki, tiki, tak" (hahahaha), to zapewniam- KAŻDY wtedy zatańczy i nawet będzie śpiewał, a przede wszystkim- wspaniale się bawił. 2, Impreza różni się od wesela tylko tym, że nie ma tej pierwszej fazy "kręcenia nosem", tylko od razu przechodzi się do uwielbienia (ok, pod wpływem alkoholu, ale w końcu uwielbienia). 3. Natomiast podczas koncertu nikt nie ma już jakichkolwiek "ale"- np. koncert Letni, chamski podryw na Wyspie Słodowej we Wrocławiu w ramach juwenaliów 2011 (bodajże). Wtedy trzeba było się przebrać "kiczowato" i ok. Wszyscy się ubierali kiczowato i brali ze sobą do towarzystwa koleżanki i kolegów, którzy sceptycznie patrzyli na wizję disco polo, nie mieli się w co ubrać, ale w końcu coś tam ubierali i szli. Na samym koncercie prawie KAŻDY znał słowa "moje czinkłaczento na holenderskim gazie" i zapewniam, że każdy bawił się naprawdę dobrze.
Faza odrodzenia disco jest oparta na zrobieniu tego "dla jaj", w dosyć śmiesznej aranżacji bycia wieśniakiem, który pokaże się z atrakcyjnymi Panienkami w jakimś (no właśnie jakim? Fajnym?) samochodzie. I to założenie jest ok, jeśli się go trzymamy. Szczególnie założenia trzyma się Tomasz Niecik, który mówi z góry, że disco polo jest elementem naszej narodowej kultury, czymś, co zawsze będzie wywoływać u nas pewnego rodzaju sentyment. Tomasz Niecik jest wielkim fanem dawnego disco polo. Zamierza wskrzesić ten typ muzyki (już to zrobił) w odsłonie lekko przerysowanej, kontrowersyjnej i humorystycznej. To założenie jest ok. "Cztery osiemnastki", "Zimny Łokieć" i "Dziewczyno z facebooka" porusza w mojej ocenie tematy aktualne w dosyć humorystycznej konwencji i jest ok, chociaż Tomasz NIecik nie ukrywa, że zamierza robić muzykę dla publiki (Kuba Wojewódzki show). Podobnie Weekend, który wyczuł impuls (chociaż na swoim koncie zespół ma już spory dorobek) i w wyniku tego "Ona tańczy dla mnie" dalej po ok. 2 latach po premierze leci w klubach i zawsze spotyka się na początku z entuzjastycznym krzykiem tłumu- "Uuuuu!!!!" (a po tym bezproblemowe podążanie za słowami piosenki ;P) "Letni chamski podryw"- ok, "cinquecento" było utrzymane w tej konwencji -czyli niby "dla jaj", pokazania, że ludzie, którzy rzeczywiście takie blacharskie życie uprawiają to wieśniaki itd. Ale po obejrzeniu tego:
zaczynam mieć wrażenie, że ok, zróbmy otoczkę, że niby śmiejemy się z tego całego wieśniactwa, które łączy się z disco-polo. Ale po pewnym czasie oni sami już tymi wieśniakami się stają Emotikon wink To jest jak z zaciąganiem dziewczyny do łóżka- najpierw żartuje się z wizji pójścia razem do łóżka, a potem do tego łóżka rzeczywiście się idzie. Rozumiem, że trzymanie się kurczowo jednego stylu i brak rozwoju jest kiepski, co udowodniła Madonna, która konkretnego stylu nie ma, a co więcej- nawet nie potrafi śpiewać (i do tego oficjalnie się przyznaje), a o jej sukcesie nie trzeba wspominać Emotikon winkMówienie, że teledysk "Letni, chamski podryw- Honda" (teraz już z przecinkiem się podpisują hehe) jest wieśniacki (zrobiono go gdzieś na parkingu Auchan, a panienki do takich teledysków znajdują się szybciej, niż powstaje oficjalny tytuł piosenki), jest tani, do d***y itp. nie jest ok, bo musimy wziąć pod uwagę konwencję tego typu muzyki. Ale do cholery to już dawno wyszło poza tą konwencję. Ile wart byłby taki teledysk w 2000 roku? NIc, bo wczesniej nie pojawiłby się Tomasz Niecik, Weekend i Boys (którzy de facto nie stworzyli nic nowego, tylko pokazali, że disco polo powstało z martwych, robiąc niebywałą fortunę na chińskim rynku przy okazji). Ale teraz fajnie się tańczy do "Hondy", zna się słowa itp. Ktoś mi powie, że nie potrzeba tyle rzeczy brać pod uwagę i zbytnio myśleć, żeby dobrze się przy tym bawić i zgadzam się z tym. W większości życia myślenie jest szkodliwe, ale z drugiej strony trzeba się skonfrontować ze samym sobą- co lubimy, czego nie, co nas tworzy, jacy jesteśmy i czy wszystko, co robimy jest naprawdę w zgodzie z nami samymi ;P
P.S. Kiedyś, żeby rozluźnić atmosferę na bibie puszczało się "Kanikuły" i było fajnie Emotikon winkTeraz tylko weterani za czasów moich studiów zaczną się śmiać i bawić, kiedy ta muza zacznie lecieć, a młodsza gimbaza nie obczai tematu w ogóle.

Tekst można też przeczytać na moim feju.
sienickimusic.com

tojedobre.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz